Wednesday, January 1, 2014

Sylwester wedlug Karola

31 stycznia
Sylwester. W Polsce pewnie wszyscy szykuja sie na wieczorna impreze, my szykujemy sie na sztorm. Z zachodu nadciaga gleboki niz. W pierwszym momencie przywieje z polnocy, a pozniej, gdy tylko minie nas centrum nizu, trafimy na poludniowy wiatr, który ma sie utrzymac przez nastepne 3 dni. Wedlug prognozy jutro ma byc 25-30 wezlow, pozniej do 50. Choc do tego, co podaja GRIBy zazwyczaj trzeba troche dodac. Jedno jest prawie pewne – nie damy rady sie pod to halsowac. Teraz plyniemy jak najbardziej na zachod, a pozniej, gdy przywieje od poludnia, chcemy schowac sie za cyplem Bahia Sanguineto i tam, na kotwicy, przeczekac ile tylko bedzie trzeba. Nie ma w okolicy zadnego portu, do którego bezpiecznie mozna by wejsc w takich warunkach.
Wieczorem wialo 30 wezlow z NW, nieslismy tylko malego foka i podwojnie zarefowanego grota. Z niecierpliwoscia czekalismy az wiatr odwroci sie na poludniowy.
Sztorm czy nie, Nowy Rok trzeba bylo uczcic. Kapitan wyciagnal z barku szampana, rozlal 6 szklanek – po jednej dla naszej piatki i dla Neptuna.
- Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.
O fajerwerki mialo zadbac morze.

1 stycznia
Obudzil mnie glos kapitana.
- Karol! Piecdziesiat!
Nie trzeba bylo nic wiecej mówic, nie trzeba bylo o nic wiecej pytac. Jak najszybciej tylko moglem wskoczylem w sztormiak, kalosze i szelki. Byle tylko wyjsc na poklad i zarefowac albo zrzucic zagle. Piecdziesiat wezlow to znacznie wiecej niz mogly udzwignac te, które akurat mielismy postawione.
Porywane przez wiatr bryzgi przelatywaly przez kokpit. Drobne krople bombardowaly twarz jak setki malych igiel. Co raz kilka wiader wody zwalalo sie na poklad. Samoster ledwo radzil sobie z przezaglowana lodka.
Wiatr odkrecil na poludniowy. I to z impetem.
Pierwszy w dol poszedl grot. Zeby tylko nie ostrzyl i dal Wankowi sterowac. Sciagnelismy go we trojke, potem owinelismy ciasno gruba lina by tylko sie nie uwolnil i nie podarl na wietrze. Chwila pozniej zrzucilismy foka, by postawic w jego miejsce malego kliwra.
Gosia stala za sterem. Bez zagli, na samym maszcie jechalismy z wiatrem 7 wezlow.
Zwiniecie foka na dziobie, wrzucenie go pod poklad, zamiana szotow na te od mniejszego zagla, przygotowanie kliwra, wreszcie wywiezienie go na fale – wszystko w tych warunkach jest znacznie trudniejsze i zajmuje znacznie wiecej czasu.
Rece grabialy. Temperatura rzeczywista: 5 stopni, odczuwalna: -2. Tydzien temu w Mar del Plata bylo prawie 40. Po godzinie walki z zaglami nalezy sie goraca herbata. W mesie znacznie spokojniej, nie wieje, sucho, ciszej. Stlumione, docieraja tutaj wszystkie dzwieki z zewnatrz. Odglosy fal walacych w burte i zwalajacych sie na poklad, wibracje kadluba i dzwieki napinajacych sie want nie daja zapomniec o tym co dzieje sie na pokladzie. Ci co na wachte to na wachte, reszta do koi, niedlugo moze byc kolejny alarm do zagli.
Ponoc jaki 1 stycznia, taki caly nadchodzacy rok. My mamy nadzieje, ze bedzie choc troche spokojniej.

KAROL


ps. pozycja o 2030 47*11 65*21 (47.18 65.35)

----------
radio email processed by SailMail
for information see: http://www.sailmail.com

No comments:

Post a Comment