Sunday, January 5, 2014

Postoj w Bahia Sanguineto

1 stycznia
Rankiem wiart siadl na tyle, ze moglismy znowu postawic kawalek grota, podwojnie zarefowanego. Plynelismy ostrym bajdewindem na NW, w strone wspomnianej wczesniej zatoki. Silny, sztormowy wiatr potrzebuje kilku dni by wytworzyc duze, odpowiadajace swojej sile fale. Te nadchodzace z poludnia dopiero co nabieraly impetu i okazalosci, pomimo to wieksze z nich dochodzily juz do 4 czy 5 metrow. A niektore niebezpiecznie sie zalamywaly. Szczesliwie, nie stwarzalo to jeszcze powaznego zagrozenia dla jachtu wielkosci Nektona. Waniek sprawnie radzil sobie z utrzymaniem kursu, wachtowanie moglismy wiec prowadzic z wnetrza jachtu, na poklad wychodzac jedynie co kilkanascie minut.
Im bardziej zblizalismy sie do brzegu, tym bardziej wiatr slabl, a fale malaly. Po poludniu odwiedzily nas kolonie delfinow Peale's Dolphin. Naokolo lataly pojedynczo i w parach albatrosy. Pozniej, juz blizej Bahia Sanguineto pojawilo sie kilka Commerson's Dolphins, malutkich czarno-bialych delfinow, wystepujacych tylko i wylacznie przy wschodnim wybrzezu Patagonii.

2 stycznia
Pilowalismy na silniku pod sztormowy wiatr wzdluz surowego, pozbawionego wszelkiej roslinnosci brzegu. Widok popielatych gor i nielicznych piaszczystych plaz kojarzyl sie ze zdjeciami krajobrazow ksiezyca albo wybrzeza mroznej Alaski. Chwile wczesniej zostawilismy za rufa przyladek Cabo Tres Puntas i wplynelismy do zatoki oslonietej od poludniowego wiatru i co znacznie wazniejsze – od poludniowej fali. Wlasnie tu mielismy nadzieje znalezc schronienie przed nadciagajacym sztormem.
Dziob jachtu ryl fale. Wyrzucane w powietrze bryzgi wody, agresywnie smagaly poklad. Uzywany podczas plyniecia na silniku autopilot przestal dzialac, to pewnie przez zbyt silny wiatr. Trzeba bylo przejsc na sterowanie reczne. W ruch poszly narciarskie gogle i gumowe rekawiczki uzywane do nurkowania zima.
W drodze do kotwicowiska, tuz kolo prawej burty pojawil sie znajomy czarno-bialy delfin. Wyskawiwal z wody i rzucal sie pokazujac nam brzuch lub boczna pletwe. Za kazdym razem nosem albo pletwa wskazywal kierunek na prawo od nas, jakby chcial nam cos wskazac, gdzies nas pokierowac.
Podazalismy wzdluz nieprzyjaznego kamiennego brzegu, kilka mil na prawo od nas znajdowala sie piaszczysta plaza, gdzie byc moze udaloby sie bezpiecznie zakotwiczyc. Chwile pozniej podplynelismy blizej, zakrecilismy kolko i na glebokosci 10 metrow wypuscilismy prawie caly lancuch, okolo 70 metrow. Kotwica momentalnie chwycila sie piaszczystego dna.
Czyzby delfin naprawde wiedzial czego nam potrzeba?
Na sasiedniej plazy wylegiwalo sie stado lwow morskich, pod kadlubem Nektona wesolo nurkowaly foki. Wialo od ladu, nie bylo fali, ale wiatr nieustannie szkwalil. I to jak! Brutalne porywy dochodzily do ponad 60 wezlow. To prawie huragan!
Szczesliwie kotwica ani drgnela.
Wiatr od sile 60 wezlow i to prosto z poludnia. Dobrze ze nie jestesmy na otwartym morzu. Prawdopodobnie zwialoby nas z powrotem do Mar del Plata.

4 stycznia
Wczorajszy i dzisiejszy dzien minely leniwie, darowalismy sobie przygotowywanie pontonu i schodzenie na brzeg, nie bylo to tez najlepsze miejsce na jakiekolwiek powazniejsze prace jachtowe. Spokojnie regenerowalismy sily po ostatnim przelocie i zbieralismy energie na ciag dalszy. Wczorajszego popoludnia wiatr siadl na tyle, ze mozna bylo sie poczuc jakbysmy stali w oslonietej marinie. Pozniej odwrocil sie na polnocny i po niedlugiej chwili lodka bujalo jak na otwartym morzu. Caly czas musielismy byc przygotowani na zmiane pogody i koniecznosc opuszczenia kotwicowiska.
Dzisiaj Ola obchodzi urodziny. Przy sniadaniu czekal na nia czekoladowy tort ze swieczkami i rysunkiem Nektona.
Najnowsza prognoza zapowiada dobra pogode na najblizsze kilka dni. Dzieki temu, po poludniu, wreszcie moglismy opuscic nasza plaze i mieszkajace na niej lwy morskie. Oby tym razem obylo sie bez przymusowych postojow i przeczekiwania sztormow. Do Ushuaia zostalo 670 mil.

Karol

----------
radio email processed by SailMail
for information see: http://www.sailmail.com

No comments:

Post a Comment