Tuesday, October 5, 2010

Tonga Ponga

Jest 4 nad ranem 1 pazdziernika, w Polsce studenci wlasnie smigaja na studia, a my stoimy w dryfie 10 mil od Savusavu na Fiji. Heh stanie w dryfie to prawie tak jak jazda z autopilotem;p Tylko robimy 1 wezel, zamiast jakichs 5, nno ale cos za cos. I znalazl sie w koncu czas na napisanie trzech slow o ostatnich dwoch tygodniach - w krolestwie Tonga.

Hm, Vava'u group na Tonga, idealne miejsce do zeglowania, setki wysp, zatok i kotwicowisk idealnie oslonietych od oceanicznej fali. Kupa czesto odwiedzanych miejsc, gdzie zawsze sie spotka jakichs znajomych. Kupa mniej popularnych, gdzie lezac na malutkiej plazy, ogrodzonej po obu stronach klifami, dziecinnie latwo ulec mozna wrazeniu, ze jest sie jedyna zywa istota na wyspie gdzies na srodku oceanu. Nno, moze nie liczac paru dzikich koz.
W lesie rosna dzikie drzewa pomaranczy i mandarynek.
Tonga jest jedynym miejscem na Pacyfiku, ktore nigdy nie bylo niczyja kolonia. W stolicy, Neiafu, wyraznie widac jakis taki swoj wlasny, indywidualny, tonganski klimat; nie czuc tej zachodniej atmosfery, ktora byla obecna np. na Polinezji Francuskiej. A no i pierwszy raz od pol roku, jestesmy w miejscu, gdzie jest taniej niz w Polsce.

Co roku sa organizowane tutaj spore regaty, a w miedzy czasie, na jednej z malych wysepek, najwieksza bibka na Tonga. Jako, ze my nie bralismy udzialu w regatach, nie bylismy teoretycznie zaproszeni. Wszystkie jachty stanely na kotwicowisku na N wyspy. No to co, my ciach na to idealnie osloniete, wygodne kotwicowisko na S. Chcielismy sobie elegancko przejsc na druga strone wyspy. Wyszlo w koncu tak, ze przez prawie godzine przedzieralismy sie juz w nocy, przez geste krzaczory (nie bylo zadnych sciezek), sugerujac sie tylko kierunkiem skad dochodzila muzyka. Na miejscu, popijajac rum, obczajamy dobre patenty. Ogolnie impreza w stylu pirackim. Jakies mroczne wizualizacje wyswietlane na powieszonych na drzewach zaglach. W rogu, na gorce wybudowana polowa zaglowca, na ktorym tanczyly swiecace sie w uv kobiety piraci. Gdzies dalej walczace na miecze swietlne szkielety. Fire show. Jak zwykle super miedzynarodowe towarzystwo. Darmowe drinki.

Hm, ciekawe, ludzie na Pacyfiku w wiekszej wiekszosci wygladaja na duzo mlodszych niz sa w rzeczywistosci. I to tak konkretnie, np. wygladajaca na 20 lat kobieta na targu w Neiafu, okazuje sie matka czworki dzieci, z czego najstarsze ma 17 lat. Widac, jaki bezstresowy styl zycia i dobra dieta maja wplyw na organizm.

Ogolnie to na tym naszym Pacyfiku jest bardzo niebezpiecznie.
-Ktoregos razu wybralismy sie z Henrikiem do jaskini, takiej tu duzej jaskini, co to do niej mozna tylko od wody wplynac. Wzielismy wiec dinghy i poplynelismy. Wielka jaskinia, nietoperze i inne taie atrakcje. I juz jak wracalismy, tuz przy Nektonie, patrze, a tu sie cos wije w baczku, mowie 'ty Henrik, mamy weza w dinghy', a on 'no co ty'. Nie wiedzielismy co to jest, podplynelismy do Nektona, jakims patykiem wyrzucilismy tego weza do wody. Potem sie okazalo, ze to waz morski, najbardziej jadowity wez na swiecie. Musial siedziec w baczku jakies dobre 10 minut.
-Innego razu, na dyskotece, pewien czlonek zalogi, ktory prosil, zeby nie ujawniac jego imienia (powiem tylko ze zaczyna sie na litere H) zostal zaatakowany przez lokalnego fakalady (facet brodziasty, w ubraniu i makijazu kobiecym). Na wstepie, poszkodowany zostal brutalnie pocalowany, nastepnie podwojnie spoliczkowany. Po czym agresor sila wyciagnal ofiare z dyskoteki i zaciagnal do rosnacego nieopodal drzewa, gdzie nastapila proba gwaltu oraz gdzie w koncu pokrzywdzonemu udalo sie wyswobodzic z rak oprawcy.
-Kolejnym zagrozeniem, czychajacym na nasze zdrowie jest grozna, tropikalna choroba, atakujaca uklad pokarmowy, w regularnych odstepach czasu, jednakze objawy najbardziej odczuwalne sa w nocy. Jest to packmanus pacyfikus pospolitus lub jego grozniejsza odmiana packmanus melanezjus ludojadus.

Karol

----------
radio email processed by SailMail
for information see: http://www.sailmail.com

No comments:

Post a Comment