Ktoregos dnia zamiast codziennego, a raczej conocnego "Karol, pobudka, za dziesiec trzecia, wstawaj na wachte." uslyszalem krzyk kapitana. Okazalo sie, ze Henrik, bedac za pomoca audiobooka przeniesiony w swiat hobbitow, elfow i mordoru, poczul na swojej czaszce uderzenie goblinskiego topora. Natychmiast oprzytomnial jednak, zobaczyl ze jest na lodce, na oceanie i ze tu nie ma goblinow, a uderzenie to byla tylko zgubiona kalamarnica. Dwie noce pozniej, to ja, a raczej moja szyja miala szczescie zostac ladowiskiem dla latajacej ryby. Stworzen tych zaczelo pojawiac sie coraz wiecej, czesto cale stada po 30/50 uciekaja
przez zblizajacym sie kadlubem Nektona. Glupiutkie pewnie mysla ze to wieloryb.
Cieplutko. Tropiki. Woda za burta 29oC i rosnie. Polary i rekawiczki wyrzucone za burte. Chyba od jakichs 5 dni nie mialem butow na nogach.
Dni uciekaja niesamowicie szybko. Wachta, spanie, wachta, sniadanie, ksiazka, gotowanie, obiad, wachta, lekcja szwedzkiego, drzemka.. lecz czasem nagle aaa! fisk! ryba! fish! i wszyscy czekaja co tym razem pokaze sie na koncu haczyka. Tunczyk, mahi mahi, czy stary kalosz? Nie tym razem to 70 centymetrowy mahi mahi. 2 dni bez puszkowanego jedzenia. Ryba na surowo z wasabi, na surowo z cytryna, smazona, marynowana, pieczona. Piekne. Ryby, ktore nigdy nie slyszaly o farmach ryb i wedkarze, ktorzy nigdy nie slyszeli o pozwoleniach na polow.
Troche jest takie wraznie jakbysmy byli tu od zawsze. Cale otoczenie wydaje sie zupelnie naturalne. I jakby o tym pomyslec, 70% Ziemi tak wyglada. Przepiekny lazur wody. Wielki jedwabny, szafirowy calun. Otoczony blekitnym niebem przyozdobionym bialymi cumulusami. I te wschody i zachody slonca. Przepiekna paleta kolorow. Na plotnie najlepszego malarza wygladalyby kiczowato. Tylko ze natura nie jest kiczowata.
A, no i tak w ogole, to wlasnie wplynelismy do takiego miejsca, ktore sie nazywa pasem ciszy rownikowej. I tu wielkie oszustwo, bo to ani nie jest pas ciszy, ani rownikowej. Raz, ze do rownika jest jeszcze ponad 1000km. A dwa, ze tu raz nie wieje, raz super wieje, raz z polnocy, raz z poludnia, potem ulewa jak tralala, potem cisza i dalej znowu burza. Chaos.
Karol
----------
radio email processed by SailMail
for information see: http://www.sailmail.com
No comments:
Post a Comment