Tuesday, May 18, 2010

Prolog(ue) 2010.5.18

W koncu, po dlugich miesiacach (lub latach) przygotowan udalo nam sie wyruszyc. Nie ma chyba wiekszego sensu rozpiywac sie na temat tego, co dzialo sie do tej pory, chyba ze ktoregos z szacownych czytelnikow interesuje to, kto ile czasu spedzil malujac, a kto ile szlifujac, a jeszcze kto inny analizujac mapy.

Z planowanej rok temu siedmioosobowej zalogi zostalo nas tylko czterech:
-Lukasz Natanek, osoba, ktorej nie trzeba przedstawiac, wslawiony swoimy dokonaniamy w swiecie kapitan i nawigator jachtowy
-Henrik Gard, szwedzki podroznik, kucharz i akrobata
-Rory Kyves, nauczyciel, budowniczy i muzyk z Edmonton
-Karol Janas, biedny student inzynierii mechanicznej z Europy srodkowo-wschodniej

Wieczorem 11 maja, po krotkim postoju w Victorii na wyspie vancouver, zaloga Nektona wzniosla toast za pomyslny rejs, suto dzielac sie trunkiem z Neptunem, po czym oddala cumy.
Pacyfik przywital nas chyba dokladnie tak jak niegdys Magellana. Bardzo spokojnie.
Pierwszego dnia spotkalisy wieloryba, ktory wyskoczyl z wody i krzyknal: 'Czesc chlopaki, ladnie tu, co nie? Rozgosccie sie!'. Po czym chlapnal ogonem i zniknal.
Kolejne dni tez wypelnione byly przygodami. Ktoregos razu, Lukasz stojac za sterem, wypatrzyl kolujacego albatrosa. Gdy podlecial blizej zaczelismy go karmic czteroletnim, polskim pasztetem, ktory zostal jeszcze z wyprawy przez przejscie polnocno zachodnie. Tak mu zasmakowal, ze gdy odmowilisy mu trzeciej puszki, zlapal Karola za ucho i uniosl wysoko ponad polkad. Bylismy zmuszeni zaplacic ukop wysokosci 4 puszek pasztetu i 6 golonki za oddanie zaloganta.
Patrzac z perspektywy siedmiu dni na oceanie, pogode mielismy dosc zroznicowana. Czasami cisze z duzmi falami, czasami idealne wiatry do zeglowania, albo jak np. dzis tak przywialo, ze musielismy postawic kliwer sztormowy. Poki co uciekamy przed sztormami na poludnie.

Mamy nadzieje uzupelniac ten blog dalszymi relacjami.

Dzieki uprzejmosci doktora Krasowskiego, ktory opiekuje sie nami w zakresie medycznym i meteorologicznym, mozecie rowniez sledzic nasza pozycje na jego stronie:
www.anchorsat.info

Karol

At last after such a long silence, busy with preparations, we have said enough and chopped the mooring lines with a swift chop and left Victoria,B.C. on May 11, 2010. We are South-West bound, we are four, we are sailing across le Pacifique. Our team is:
Lukasz, captain, chief navigator and aspiring acrobat
Karol, engineering student all the way from the heart of Europe
Henrik, cook, traveling juggler from cold and distant Scandinavia
Rory, construction guru and longboarder from somewhere between Edmonton and Quebec

So after years of beer, cloud and wine talk, a year of official planning and 2,5 months of intense labour, we are off. 4 days ago we were praying for wind; becalmed in the 'middle of nowhere' (actually, exactly at 45 56N 128 1W), but now, May 16 we are blasting south bound away from the Northern Pacific gales. Actually as I write this, one is almost upon us...we have 30-40kt of wind and waves the size of your neighbourhood movie complex. We shall write more and more often.

Thanks to Dr. Krasowski, our radio/medical contact, please find our often updated position, on his website, www.anchorsat.info

Lukasz

----------
radio email processed by SailMail
for information see: http://www.sailmail.com

No comments:

Post a Comment